MOJA CÓRKA I ZIĘĆ ZGINĘLI 2 LATA TEMU – AŻ PEWNEGO DNIA MOJE WNUCZKI KRZYKNĘŁY: «BABCIU, POPATRZ, TO NASZA MAMA I TATA!»

Moja córka i zięć zginęli dwa lata temu aż pewnego dnia wnuki krzyknęły: Babciu, patrz, to nasza mama i tata!

Georgia była na plaży z wnukami, gdy nagle wskazały na pobliską kawiarnię. Jej serce zamarło, gdy usłyszała słowa, które miały przewrócić jej świat do góry nogami. Para w kawiarni wyglądała dokładnie jak ich rodzice, którzy zmarli dwa lata wcześniej.

Żałoba zmienia człowieka w sposób, którego się nie spodziewasz. Czasem to tępy ból w piersi. Innym razem uderza prosto w twarz, jak pięścią.

Tego ranka w kuchni, wpatrując się w anonimowy list, czułam mieszankę nadziei i przerażenia.

Dłonie mi drżały, gdy odczytywałam słowa: Oni naprawdę nie odeszli.

Biała, nieskazitelna kartka niemal parzyła mi palce. Myślałam, że radzę sobie z żałobą, starając się zapewnić stabilne życie wnukom, Kubie i Michałowi, po tragicznym odejściu mojej córki Agnieszki i jej męża Tomasza. Ale ten list nagle uświadomił mi, jak bardzo oderwana byłam od rzeczywistości.

Mieli wypadek dwa lata temu. Pamiętam ten ból, gdy Kuba i Michał pytali, gdzie są ich rodzice i kiedy wrócą.

Minęły miesiące, zanim wytłumaczyłam im, że mama i tata nigdy nie wrócą. Łamało mi serce mówić, że muszą nauczyć się żyć bez nich, ale że ja zawsze będę przy nich.

Po tym wszystkim dostać anonimowy list sugerujący, że Agnieszka i Tomasz żyją, było wstrząsające.

Oni naprawdę nie odeszli? wyszeptałam, osuwając się na krzesło w kuchni. Co to za okrutna gra?

Miałam zamiar wyrzucić list, gdy zadzwonił telefon.

To była moja firma obsługująca karty kredytowe, informująca o zakupie dokonanym kartą Agnieszki, którą trzymałam tylko po to, by zachować jej pamiątkę.

Jak to możliwe? szepnęłam. Od dwóch lat trzymam tę kartę w szufladzie. Kto mógł z niej skorzystać?

Natychmiast zadzwoniłam do banku.

Dzień dobry, tu Bartosz. Jak mogę pomóc? odpowiedział konsultant.

Dzień dobry. Chciałabym sprawdzić ostatnią transakcję na karcie mojej córki, powiedziałam.

Oczywiście. Mogę prosić o pierwsze i ostatnie cyfry karty oraz o Pani relację z posiadaczem konta? zapytał Bartosz.

Podałam informacje i wyjaśniłam: Jestem jej matką. Zmarła dwa lata temu, zajmuję się jej pozostałymi sprawami.

Zapadła cisza, po czym Bartosz odpowiedział ostrożnie: Przykro mi to słyszeć, Pani Jadwigo. Wygląda na to, że na tej karcie nie było ostatnio żadnych transakcji. Ta, o której Pani mówi, została wykonana wirtualną kartą przypisaną do konta.

Wirtualną kartą? Nigdy takiej nie zakładałam. Jak to możliwe?

Wirtualne karty działają niezależnie od fizycznej i mogą pozostać aktywne, jeśli nie zostaną dezaktywowane. Czy mam ją dla Pani wyłączyć?

Niech na razie zostanie. Czy może mi Pan powiedzieć, kiedy ta karta zostałą utworzona?

Po chwili Bartosz odpowiedział: Została aktywowana tydzień przed datą domniemanej śmierci Pani córki.

Przeszedł mnie dreszcz. Dziękuję, Bartoszu. To wszystko na razie.

Rozłączyłam się z ciężkim sercem i zadzwoniłam do najlepszej przyjaciółki, Ewy, by opowiedzieć jej o liście i tajemniczej transakcji.

To niemożliwe, powiedziała Ewa. To musi być pomyłka.

Ktoś chce, żebym uwierzyła, że Agnieszka i Tomasz gdzieś żyją. Ale po co? Dlaczego by to robili?

Kwota zakupu nie była duża tylko 100 zł w lokalnej kawiarni. Część mnie chciała tam pójść i sprawdzić, ale druga bała się odkryć coś, czego nie powinna wiedzieć.

Postanowiłam pojechać do kawiarni w weekend, ale to, co się stało w sobotę, zmieniło wszystko.

Byliśmy na plaży, dzieci bawiły się w płytkich falach, ich śmiech niosło nad piaskiem. Pierwszy raz od dawna wydawali się tak beztroscy.

Ewa i ja leżałyśmy na ręcznikach, obserwując zabawę, gdy nagle Krzyś krzyknął:

Babciu, patrz! Złapał Michała za rękę, wskazując kawiarnię. To nasza mama i tata!

Serce mi stanęło. O trzydzieści metrów od nas siedziała kobieta o farbowanych włosach i gracji Agnieszki, pochylona nad mężczyzną, który wyglądał dokładnie jak Tomasz.

Zostań z chłopcami, proszę, powiedziałam do Ewy, a w moim głosie brzmiała nagląca potrzeba. Bez pytań, choć niepokój malował się w

Rate article
MOJA CÓRKA I ZIĘĆ ZGINĘLI 2 LATA TEMU – AŻ PEWNEGO DNIA MOJE WNUCZKI KRZYKNĘŁY: «BABCIU, POPATRZ, TO NASZA MAMA I TATA!»