Wiera smażyła kotlety, gdy do kuchni wszedł mężczyzna. “Wiero, musimy porozmawiać,” stanowczo oznajmił Igor. “Mów,” rzuciła kobieta, nie odrywając wzroku od patelni.
“Może usiądziesz i wysłuchasz jak człowiek?” w głosie Igora zabrzmiała irytacja. “Nie mam czasu, kotletów nie można zostawić,” odparła żona. “Co chciałeś mi powiedzieć?”
“Ja…” Igor się zająknął, szukając słów. “Spotkałem inną kobietę… Odchodzę od ciebie!”
“Gratuluję. Naprawdę się cieszę!” spokojnie powiedziała Wiera.
“Co? Jak to cieszysz?” mężczyzna spojrzał na żonę oszołomiony. Nie miał pojęcia, co Wiera właśnie zaplanowała.
***
“Szczerze mówiąc…” przyjaciółka zamilkła na chwilę, jakby bała się powiedzieć za dużo. “Nadal nie rozumiem, jak mogłaś się na to zdecydować? To przekracza wszelkie granice, Wiero!”
“Granice co? Dobra czy zła?”
“Sam wiesz, jak na to spojrzeć.”
“Nie ma tu nad czym się zastanawiać,” uśmiechnnęła się Wiera. “Liczy się efekt. A efekt mam świetny. Dostałam to, czego chciałam!”
“Tak czy inaczej,” przyjaciółka posmutniała. “Negatywne konsekwencje i tak przyjdą…”
“Nie zapeszaj!” Wiera nie wytrzymała. “Jak przyjdą, to sobie poradzimy. A teraz mam czas radości i prawdziwego zwycięstwa! Więc nie psuj mi święta!”
Przyjaciółka obrażona wzruszyła ramionami i odwróciła się, udając, że bardzo zainteresował ją widok za oknem.
***
Wszystko zaczęło się tamtego wieczoru, gdy mąż Wierki, wróciwszy z pracy, powiedział, ukrywając zakłopotanie:
“Musimy porozmawiać…”
Wiera wewnątrz się skurczyła. Długo czekała, aż Igor w końcu się odważy. I oto nadeszła ta chwila.
“Mów,” rzuciła, przewracając kotlety, które szykowała na kolację.
“Może jednak usiądziesz i mnie wysłuchasz?” w głosie Igora zabrzmiała niecierpliwość. “Czy mam rozmawiać z twoimi plecami?”
“Nie mam czasu siedzieć, kochanie,” spokojnie odparła Wiera. “Za chwilę Olek się przypomni o mnie i zacznie: mamo to, mamo tam. Więc nie marnujmy czasu. Co chciałeś mi powiedzieć?”
“Ja…” Igor się zająknął, ledwo dobierając słowa. “Poznałem inną kobietę…”
“I?” Wiera nawet się nie odwróciła, skupiona na kotletach. “Co dalej?”
“Wyłącz tę patelnię!” wybuchnął Igor, tracąc cierpliwość. “Słyszysz, co mówię?! Kocham inną kobietę!”
“Słyszę,” Wiera w końcu na niego spojrzała. “Gratuluję.”
“Co?!” zdumienie Igora nie miało granic. Spodziewał się wszystkiego, tylko nie tej obojętności i gratulacji.
“Ciszej, proszę, dzieciaki się wystraszą,” Wiera nadal była spokojna, jakby wcale nie była zaskoczona.
“Wiedziałaś?” wyszeptał Igor.
“Nie, nie wiedziałam,” lekko pokręciła głową. “Ale domyślałam się.”
“Domysły?”
“Oczywiście. A ty byś się nie domyślił, gdybym spóźniała się z pracy po kilka godzin? Siedziała w telefonie i ciągle go chowała? Przeniosła się spać do innego pokoju, wymyślając głupią wymówkę? I w końcu… Igorze, każdy czuje, kiedy jest kochany, a kiedy już nie.”
“Więc dlaczego milczałaś, skoro wszystko zrozumiałaś?” spytał Igor, trochę się uspokajając.
“Wiesz,” Wiera przymrużyła oczy. “Ty mi się oświadczałeś, i to ty miałeś zniszczyć naszą rodzinę.”
“Po co to wszystko?”
“A jak? Gdybyś chciał tylko zabawy, dalej byś ukrywał swoje przygody. Skoro zacząłeś tę rozmowę, to znaczy, że już podjąłeś decyzję. Więc nie stresuj się, mów śmiało…”
Igor patrzył na żonę i nie poznawał jej. Tyle opanowania, godności, pewności siebie. Spodziewał się kobiecej histerii, łez.
“W skrócie, mam propozycję…”
“Bardzo ciekawa…” Wiera usiadła na taborecie i uważnie spojrzała na mężczyznę.
“Przeliczyłem… Mamy kredyt… Ty raczej nie dasz rady go spłacać, nawet z alimentami…”
“A kwestię rozwodu już omówiliśmy?” w głosie Wieri zabrzmiał metaliczny ton, którego Igor oczywiście nie zauważył.
“Co tu omawiać?” machnął ręką. “Przecież wiadomo, że mi nie wybaczysz.”
“No tak…” uśmiechnęła się. “W końcu znasz mnie jak własną kieszeń…”
“Właśnie o to chodzi,” Igor znowu nie wyłapał podstępu. “Będzie lepiej, jeśli ty się wyprowadzisz do swojego kawaleraka, a ja zostanę tutaj.”
“A dzieci?”
“Jak to dzieci? Pojadą z tobą, oczywiście,” odparł mężczyzna.
“Czyli ja z dwoma dziećmi mam żyć na osiemnastu metrach, a ty ze swoją nową miłością w naszym trzypokojowym mieszkaniu?”
“No tak. Przecież ty nie dasz rady spłacać kredytu. To oczywiste. Ja i tak cały czas go sam spłacałem,” pewnie wyjaśnił Igor, zdziwiony, że Wiera tego nie rozumie.
“Rozumiem,” Wiera wstała. “Muszę pomyśleć.”
Wyszła na balkon.
“No, no, myśl sobie,” ironicznie rzucił jej na odchodne Igor, myśląc w duchu: “Co tu myśleć? Kobiece fanaberie.”
Gdy Wiera była na balkonie, Igor nałożył sobie na talerz parę kotletów, ziemniaki z szybkowaru i zabrał się do jedzenia.
Nie zdążył skończyć.
“Zgadzam się,” oznajmiła Wiera, wracając do kuchni. “Ale pod jednym warunkiem.”
“Jakim jeszcze warunkiem?” pobłażliwie się uśmiechnął.
“Zostaniesz w tym mieszkaniu ze swoją nową miłością i naszym synem. A my z córką się wyprowadzimy.”
“Co?!” twarz Igora wykrzywiła się ze zdumienia. “Chcesz… podzielić dzieci?!”
“Tak. A co w tym dziwnego?” spokojnie odparła Wiera. “Dzieci są wspólne, odpowiedzialność też. Niech syn, o którym tak marzyłeś, zostanie z tobą. A córka ze mną. Według mnie to sprawiedliwe.”
“O co ci chodzi?! Dzieci to nie meble!”
“Oczywiście,” Wiera była nieugięta. “Więc ja mam je ciągnąć do końca życia, a ty będziesz odpoczy